Nie chcę zakładać nowego tematu, bo nie ma sensu, a nie chcę się narażać modom.

Co najlepsze - problem jest ten sam, więc... Do rzeczy.
Auto dzisiaj po pracy przywitało mnie falującymi obrotami w przedziale 1000-1300. No to wiadomo, laptop do auta i robienie adaptacji. Co się stało? Nic nadzwyczajnego - po prostu Trzymał 800 na obrotach i co kilka sekund go przymulało do 600-500 rpm. Ponowna i ponowna adaptacja nic nie dawała. No to wymontowałem przepustnicę, wyczyściłem (co z tego, że czysta była). Poskręcałem, odpalam auto ponownie i na zimnym trzyma te 800-900, słychać co raz jak coś tak delikatnie go przymula. No to czekam aż rozgrzeje się do tych 90 stopni i heja do VAGa! No i stało się! Po adaptacji wywaliło obroty na 3000, zeszło do 2000 tysięcy i po tym zeszło do 1400, falując do 1600. No to zgasiłem auto, ponownie VAG i adaptacja i co? Nawet nie było słychać pracy przepustnicy (albo jestem głuchy), ale stan pracy silnika wrócił do tych 800-900 rpm. Tylko tym razem nie przymulało go niżej, ale też nie zamierzałem długo siedzieć i nasłuchiwać. Nie wiem czy się naprawiło, czy nie - ale proszę o poradę. Co z tym fantem zrobić? Wymiana na drugą (używkę) już próbowałem i silnik pracował jeszcze gorzej, niż na starej. Ktoś, coś?
W nastawach podstawowych, ostatnia ramka wskazywała same zera, choć zazwyczaj pojawiała się tam jakaś jedynka. W okienku od sondy, wskazania były 0,04V, a zazwyczaj było 0,06V. Druga sprawa - może to istotne - auto chrzani się właśnie w tym okresie jesienno-zimowym. Jakieś pomysły? Prawdę powiedziawszy bardziej jestem nastawiony na sprzedanie auta i mieć to z głowy.