jestem tu nowy jako Użytkownik, ale forum nie jest mi obce - wielokrotnie je czytałem i poszerzałem swoją wiedzę na temat Polo i jego bolączek. Wiele z nich udawało się naprawić dzięki Waszym poradę, za co serdecznie DZIĘKUJĘ

Ostatnio jednak, przy okazji srogich mrozów w moim Polo (6n, 1998r, poj. 1.0., silnik ALL) zerwał się pasek rozrządu. Historia wyglądała następująco:
miałem wyciek z układu chłodzenia (dokładnie jedna ze śrub przy króćcu termostatu się ukręciła i jeździłem z jedną) i latem dolewałem wody, kiedy była taka potrzeba (przy wzroście temperatury następował wyciek przy króćcu). Pech chciał, że nie wymieniłem wody z układu chłodzenia i przy ostatnich mrozach -12 / -14 st. woda zamarzła. Auto stało pod chmurką cały czas od momentu nastania mrozów (jakoś od początku stycznia) nie ruszane. Jednego dnia chciałem pojechać do sklepu i przy próbie odpalenia silnik kręcił, ale auto nie odpaliło. Usłyszałem w pewnym momencie jakiś dziwny dźwięk, ale nie był on jakiś głośny wiec nie zaniepokoił mnie. Kręciłem auto do momentu aż padł akumulator. Później wepchnąłem je do garażu i ogrzałem układ chłodzenia farelką. Woda odmarzła, wyciekła też częściowo przy krućcu (wiem, wiem, po głowie za to zdrowo powinienem dostać :/ ). Auto mimo odmrożenia układu chłodzenia nie odpalało. Sprawdzałem wiele rzeczy i w końcu trafiłem na pasek rozrządu - był zerwany.
Po ciężkich godzinach walki z zapieczonymi śrubami w końcu udało się wymienić pasek i rolkę na nowe. Rozrząd ustawiony wg znaków (tak sądzę, bo innych "zgrubień" nie znalazłem - chodzi o zębatkę korbowodu). Poskręcałem wszystko, ale niestety auto nie odpaliło
 Sprawdzałem, wcześniej, czy wszystko chodzi bez jakiś dodatkowych oporów. Obie zębatki chodziły bez jakiś dodatkowych oporów, nic się nie blokowało (co ok, 1/4 obrotu był opór, ale tak chyba powinno być?). Stwierdziłem, że zawory mogły jednak ocaleć. Po kliku próbach odpalenia obróciłem koło od rozrządu zaworów o 180 st (palec zapłonu był naprzeciw styku odpowiadającego cylindrowi nr 1 w położeniu GMP). Nic nie pomogło. Dodatkowo strasznie dużo benzyny było podawane do poszczególnych cylindrów, świece były pozalewane. Przy odpalaniu auta i wykręconej świecy w którymkolwiek cylindrze wydobywał się z niego dosłownie gejzer benzyny. Iskrę sprawdzałem - była na każdej świecy.
 Sprawdzałem, wcześniej, czy wszystko chodzi bez jakiś dodatkowych oporów. Obie zębatki chodziły bez jakiś dodatkowych oporów, nic się nie blokowało (co ok, 1/4 obrotu był opór, ale tak chyba powinno być?). Stwierdziłem, że zawory mogły jednak ocaleć. Po kliku próbach odpalenia obróciłem koło od rozrządu zaworów o 180 st (palec zapłonu był naprzeciw styku odpowiadającego cylindrowi nr 1 w położeniu GMP). Nic nie pomogło. Dodatkowo strasznie dużo benzyny było podawane do poszczególnych cylindrów, świece były pozalewane. Przy odpalaniu auta i wykręconej świecy w którymkolwiek cylindrze wydobywał się z niego dosłownie gejzer benzyny. Iskrę sprawdzałem - była na każdej świecy.Kupiłem ciśnieniomierz do sprawdzenia kompresji oraz wymieniłem przekaźnik 167. No i du.a blada :/ Wymiana przekaźnika nie pomogła. Sprawdziłem ciśnienie na każdym cylindrze przy wykręconych jednocześnie wszystkich świecach. Wynik zwalił mnie z nóg: 1- 30 PSI (ok 2 bary), 2 - ok.25 PSI (ok. 1.7 bara), 3- 0 PSI (0 BAR), 4 - 30 PSI (ok 2 bary).
Nie mam już siły i nie wiem, czy bawić się w rozkręcanie głowicy. Jakieś sugestie? Wydaje mi się, że dostały cylindry, zawory i chyba uszczelka (benzyna była na kolektorze wylotowym i kawałku rury wydechowej oraz obudowie silnika).
Wiem, że długa ta moje historia, ale chciałem jak najlepiej opisać całość.
Będę wdzięczny za komentarze.
Pozdrawiam, Maciej



 
 
 ).
 ).