Polo 86C2F coupe 1.4 D szymo_97
: 09 gru 2015, 19:30
Witam.
Ostrzegam z góry, że nie potrafię zbyt zwięźle opisywać faktów, którymi dzielę się z Wami na forum, dlatego mówię z góry, że trochę się naczytacie "literatury" w tym temacie.
Chciałem zaprezentować Wam moje auto, które nabyłem zupełnie przypadkowo. Wówczas wydawało mi się, że chwilowo, ale teraz już wiem, że na pewno zostanie ze mną na dłużej.
Generalnie jestem człowiekiem, który lubi "zrobić z igły widły", tanio kupić, drogo sprzedać, coś tam okazyjnie wymienić itd. Nie jestem jednak typem cwaniaczka, który szuka "jelenia". Wszystko co robię staram się robić jak najbardziej rzetelnie i uczciwie
Teraz do rzeczy. Opiszę Wam krótko jak nabyłem Polówkę.
Jakoś na wiosnę udało mi się jakimś cudem zamienić starego, 10 letniego laptopa, który praktycznie nie był nic wart na chińskiego chopperka (motorower) w opłakanym stanie. Wydawało mi się to interesem życia, ale jak się okazało za jakieś 2 miesiące zrobiłem jeszcze lepszy. Jak to w chińczykach - niedużym nakładem finansowym (350 zł) udało mi się doprowadzić go do idealnego stanu (zarówno technicznego jak i wizualnego).
Wystawiłem go na OLX. Minął jakiś czas, kończyłem wówczas robić kurs na prawo jazdy, więc stwierdziłem, że może uda mi się nabyć jakiś dupowóz.
Zacząłem szukać ogłoszeń samochodów z możliwością wymiany na skuter/motorower. Przeglądałem dziesiątki ogłoszeń, ale w każdym z samochodów było coś nie tak. A to uszkodzony, a to do dużego wkładu finansowego, a to brak OC, a to benzyna bez LPG (jako 18 latek, który sam zarabia na swoje "zabawki" taki układ niestety odpadał).
W końcu wypatrzyłem Polo na OLX-ie. Było to 11 lipca, dzień przed egzaminem praktycznym na prawo jazdy kat. B. W ogłoszeniu było jedno zdjęcie, krótki opis, ale przynajmniej konkretny. Coś w stylu: "Samochód w 100% sprawny, 2 komplety opon, OC na ponad pół roku i silnik 1.4 D". Zadzwoniłem i umówiłem się z Panem na następne popołudnie, że on do mnie przyjedzie.
Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano, gdyż z ekscytacji nie mogłem za bardzo już spać. Pojechałem do WORDu na godzinę 11.30 i zgodnie z założeniem zdałem praktykę bezbłędnie za pierwszym razem. Dzień zaczął się bardzo pomyślnie.
Minęło kilka godzin i przyjechał do mnie (już moją) Polówką kilka lat starszy chłopak. Generalnie to było to, czego się spodziewałem. Samochód trochę zapuszczony, trochę (bardzo) brudny, gdzieniegdzie podrdzewiały. Najważniejsze jednak, że silnik, skrzynia i sprzegło chodziły dobrze, jechał prosto i skutecznie hamował.
Oboje zdecydowaliśmy się na zamianę, ale fizycznie nie byliśmy jej w stanie zrobić, gdyż Polo było zarejestrowane na brata tego chłopaka, a do tego koledze nie uśmiechało wracać się ponad 100 km chińskim chopperkiem do domu.
Umówiliśmy się jednak na za kilka dni. Wtedy przyjechali już z bratem, dwoma samochodami (Polo i dostawczak, żeby załadować do niego chopperka).
Spisaliśmy umowę i w ten właśnie sposób, za wkładem 350 zł i paru godzin pracy stałem się posiadaczem swojego pierwszego samochodu.
Wyglądał on tak:

Zdjęcie zrobiłem już po umyciu go z zewnątrz, gdyż był tak brudny, że nie mogłem na niego patrzeć. Następnie wziąłem się za czyszczenie wnętrza. Wywaliłem z niego jakieś resztki pokrowców z siedzeń, które były bardzo zakurzone, smierdzące, z sierścią psa itd. Pod spodem ukazały się bardzo brudne, choć niepowycierane fotele. Za pomocą różnych chemikaliów i dość sporego nakładu pracy odzyskałem ich dawną czystość. Na wiosnę jednak i tak planuję oddać samochód koledze, który ma sprzęt do ciśnieniowego prania tapicerki, żeby było już na tip top.
Na moje nieszczęście miałem jeszcze ponad 3 tygodnie do 18 urodzin i byłem w 1/3 kursu na prawo jazdy na motocykl. Obie kategorie chciałem wyrobić od razu na jednym plastiku, żeby nie płacić dwa razy po 100 zł. O jeździe wręcz (przynajmniej tej legalnej) mogłem wówczas tylko pomarzyć.
Jedyne co mi pozostało to pucować samochód.
Zdałem prawko na motocykl, odebrałem wreszcie wymarzony plastik i mogłem wsiąść za kierownicę podbijać legalnie ulice moim pierwszym samochodem, który wyglądał wówczas tak:

Dopiero gdy zacząłem normalnie użytkować samochód to dostrzegłem, że jest w nim trochę rzeczy do roboty. Wymieniłem dwa zewnętrzne przeguby i łożyska z przodu. Miałem też znajomości w pewnym sklepie samochodowym, więc za 250 zł udało mi się wyrwać 4 nowe amortyzatory firmy Kraft.
Wiem, że nie jest to jakaś super firma, ale póki co spisują się świetnie, a jeździ się z nimi o niebo lepiej niż ze starymi (oryginalnymi, po nie wiem jakim przebiegu).
Wymieniłem też oczywiście olej i filtry. Dodam może, że wszystkie naprawy wykonywałem samodzielnie (niby mam tylko 18 lat, ale w mechanice siedzę już od jakiś dobrych 6 lat, wiec w tak prostym aucie nie sprawiło mi to najmniejszego problemu). Koszty robocizny zatem odpadały, a części do Polo są naprawdę tanie, przez co mogłem pozwolić sobie na doinwestowanie trochę samochodu.
Podczas tych 3000 km, które przejechałem miałem już niestety dwie przykre sytuacje:
Pierwsza z nim była, kiedy pękła mi szczęka w jednym z bębnów (możecie wyobrazić sobie moje przerażenie, kiedy dojeżdżając do skrzyżowania pedał hamulca zapadł mi się w podłogę, a ja ledwo zdążyłem wyhamować silnikiem). Było to krótko po rozpoczęciu użytkowania samochodu, może z dwa tygodnie po odebraniu prawka.
Co dziwne, szczęki miały jeszcze dość grubą okładzinę, ale były już mocno skorodowane, więc wymieniłem na nowe, z kompletem tych wszystkich sprężynek itd. Przy okazji wyczyściłem też i nasmarowałem przednie zaciski i wymieniłem płyn w układzie hamulcowym.
W przednich zaciskach klocki wyglądają bardzo ładnie, a tarcze są bez rantu, więc myślę, że teraz mam spokój z hamulcami na parę ładnych lat (zwłaszcza, że głównie przemieszczam się poza miastem, przez co częstotliwość zużywania się u mnie układu hamulcowego jest sporo niższa niż przeciętna).
Druga sprawa to taka, że któregoś dnia, w drodze do szkoły pękł mi pasek klinowy. Miałem jednak zapasowy w bagażniku, więc raptem spóźniłem się tylko kilkanaście minut na lekcje.
Poza tym samochód sprawuje się świetnie. Nie miałem z nim (i nie przewiduję na najbliższy czas) już więcej usterek.
Zmieniłem też trochę z wizualki. Pomalowałem ramki wokół odbłyśników w przednich reflektorach i lekko przydymiłem przednie kierunkowskazy (na pewno nie ogranicza to przepustowości światła) oraz przedni znaczek VW poszedł w czarny mat.
Miałem też w domu fajne dwa głośniki JBL po 55W każdy. Zamontowałem je w tylnej półce. Wiem, że niektórzy mogą uznać to za wieśniackie rozwiązanie, ale nie miałem innego sposobu, żeby je wsadzić. Po podłączeniu ich okazało się, że oryginalne radio już nie wyrabiało z nimi i jakość dźwięku była dość marna.
Audiofilem nie jestem, żeby w audio pakować jakiś gruby hajs, ale lubię słuchać muzyki w miarę dobrej jakości. Kupiłem więc kupiłem za niecałe 200 zł radio Blaupunkta, które i tak jest nieporównywalnie lepsze od oryginalnego, a do tego ładnie wpasowywuje się w kokpit.
Do tego kupiłem sobie podświetlany zegarek, z termometrem zewnętrznym i wewnętrznym oraz voltomierzem. Nieduży wydatek, ale myślę, że przydatny. Kable wpuściłem ładnie pod deskę rozdzielczą, żeby nie ciągnęły się po kokpicie i podłączyłem tak, że po przekręceniu stacyjki na druga pozycję włącza się podświetlenie i voltomierz. Mimo niezbyt wysokiej ceny urządzenia pomiary są bardzo dokładne. Deska rozdzielcza prezentuje się tak:

Co do planów.
Nie przewiduję jakiś grubszych tuningów. Muszę kupić komplet opon letnich. Może zainwestuję w jakieś alusy, zobaczymy jak będę stał finansowo. Po maturze (maj 2016) ogarnę sobie blacharkę (lewy bok był kiedyś robiony, przez co ruda wyłazi gdzieniegdzie, a tylne nadkole jest już przegnite na wylot ;/ ) i będę starał się zachować samochód w jak najlepszym stanie technicznym. W tej chwili poza tą rdzą na jednym boku i dmuchawą działającą tylko na trzecim trybie (też się muszę tym zająć) naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Nie wiem ile zamierzam nim jeździć, ale raczej nieprędko będę się z Polówą rozstawał (chociaż znając mnie to nigdy nic nie jest do końca wiadome).
A na koniec dodam jeszcze jedno zdjęcie całości na dzień dzisiejszy.

Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was na śmierć.
Proszę komentować, oceniać itd.
Pozdrawiam.
Ostrzegam z góry, że nie potrafię zbyt zwięźle opisywać faktów, którymi dzielę się z Wami na forum, dlatego mówię z góry, że trochę się naczytacie "literatury" w tym temacie.

Chciałem zaprezentować Wam moje auto, które nabyłem zupełnie przypadkowo. Wówczas wydawało mi się, że chwilowo, ale teraz już wiem, że na pewno zostanie ze mną na dłużej.
Generalnie jestem człowiekiem, który lubi "zrobić z igły widły", tanio kupić, drogo sprzedać, coś tam okazyjnie wymienić itd. Nie jestem jednak typem cwaniaczka, który szuka "jelenia". Wszystko co robię staram się robić jak najbardziej rzetelnie i uczciwie

Teraz do rzeczy. Opiszę Wam krótko jak nabyłem Polówkę.

Jakoś na wiosnę udało mi się jakimś cudem zamienić starego, 10 letniego laptopa, który praktycznie nie był nic wart na chińskiego chopperka (motorower) w opłakanym stanie. Wydawało mi się to interesem życia, ale jak się okazało za jakieś 2 miesiące zrobiłem jeszcze lepszy. Jak to w chińczykach - niedużym nakładem finansowym (350 zł) udało mi się doprowadzić go do idealnego stanu (zarówno technicznego jak i wizualnego).
Wystawiłem go na OLX. Minął jakiś czas, kończyłem wówczas robić kurs na prawo jazdy, więc stwierdziłem, że może uda mi się nabyć jakiś dupowóz.

Zacząłem szukać ogłoszeń samochodów z możliwością wymiany na skuter/motorower. Przeglądałem dziesiątki ogłoszeń, ale w każdym z samochodów było coś nie tak. A to uszkodzony, a to do dużego wkładu finansowego, a to brak OC, a to benzyna bez LPG (jako 18 latek, który sam zarabia na swoje "zabawki" taki układ niestety odpadał).
W końcu wypatrzyłem Polo na OLX-ie. Było to 11 lipca, dzień przed egzaminem praktycznym na prawo jazdy kat. B. W ogłoszeniu było jedno zdjęcie, krótki opis, ale przynajmniej konkretny. Coś w stylu: "Samochód w 100% sprawny, 2 komplety opon, OC na ponad pół roku i silnik 1.4 D". Zadzwoniłem i umówiłem się z Panem na następne popołudnie, że on do mnie przyjedzie.
Następnego dnia obudziłem się wcześnie rano, gdyż z ekscytacji nie mogłem za bardzo już spać. Pojechałem do WORDu na godzinę 11.30 i zgodnie z założeniem zdałem praktykę bezbłędnie za pierwszym razem. Dzień zaczął się bardzo pomyślnie.
Minęło kilka godzin i przyjechał do mnie (już moją) Polówką kilka lat starszy chłopak. Generalnie to było to, czego się spodziewałem. Samochód trochę zapuszczony, trochę (bardzo) brudny, gdzieniegdzie podrdzewiały. Najważniejsze jednak, że silnik, skrzynia i sprzegło chodziły dobrze, jechał prosto i skutecznie hamował.

Oboje zdecydowaliśmy się na zamianę, ale fizycznie nie byliśmy jej w stanie zrobić, gdyż Polo było zarejestrowane na brata tego chłopaka, a do tego koledze nie uśmiechało wracać się ponad 100 km chińskim chopperkiem do domu.
Umówiliśmy się jednak na za kilka dni. Wtedy przyjechali już z bratem, dwoma samochodami (Polo i dostawczak, żeby załadować do niego chopperka).
Spisaliśmy umowę i w ten właśnie sposób, za wkładem 350 zł i paru godzin pracy stałem się posiadaczem swojego pierwszego samochodu.
Wyglądał on tak:

Zdjęcie zrobiłem już po umyciu go z zewnątrz, gdyż był tak brudny, że nie mogłem na niego patrzeć. Następnie wziąłem się za czyszczenie wnętrza. Wywaliłem z niego jakieś resztki pokrowców z siedzeń, które były bardzo zakurzone, smierdzące, z sierścią psa itd. Pod spodem ukazały się bardzo brudne, choć niepowycierane fotele. Za pomocą różnych chemikaliów i dość sporego nakładu pracy odzyskałem ich dawną czystość. Na wiosnę jednak i tak planuję oddać samochód koledze, który ma sprzęt do ciśnieniowego prania tapicerki, żeby było już na tip top.

Na moje nieszczęście miałem jeszcze ponad 3 tygodnie do 18 urodzin i byłem w 1/3 kursu na prawo jazdy na motocykl. Obie kategorie chciałem wyrobić od razu na jednym plastiku, żeby nie płacić dwa razy po 100 zł. O jeździe wręcz (przynajmniej tej legalnej) mogłem wówczas tylko pomarzyć.
Jedyne co mi pozostało to pucować samochód.
Zdałem prawko na motocykl, odebrałem wreszcie wymarzony plastik i mogłem wsiąść za kierownicę podbijać legalnie ulice moim pierwszym samochodem, który wyglądał wówczas tak:

Dopiero gdy zacząłem normalnie użytkować samochód to dostrzegłem, że jest w nim trochę rzeczy do roboty. Wymieniłem dwa zewnętrzne przeguby i łożyska z przodu. Miałem też znajomości w pewnym sklepie samochodowym, więc za 250 zł udało mi się wyrwać 4 nowe amortyzatory firmy Kraft.
Wiem, że nie jest to jakaś super firma, ale póki co spisują się świetnie, a jeździ się z nimi o niebo lepiej niż ze starymi (oryginalnymi, po nie wiem jakim przebiegu).
Wymieniłem też oczywiście olej i filtry. Dodam może, że wszystkie naprawy wykonywałem samodzielnie (niby mam tylko 18 lat, ale w mechanice siedzę już od jakiś dobrych 6 lat, wiec w tak prostym aucie nie sprawiło mi to najmniejszego problemu). Koszty robocizny zatem odpadały, a części do Polo są naprawdę tanie, przez co mogłem pozwolić sobie na doinwestowanie trochę samochodu.
Podczas tych 3000 km, które przejechałem miałem już niestety dwie przykre sytuacje:
Pierwsza z nim była, kiedy pękła mi szczęka w jednym z bębnów (możecie wyobrazić sobie moje przerażenie, kiedy dojeżdżając do skrzyżowania pedał hamulca zapadł mi się w podłogę, a ja ledwo zdążyłem wyhamować silnikiem). Było to krótko po rozpoczęciu użytkowania samochodu, może z dwa tygodnie po odebraniu prawka.
Co dziwne, szczęki miały jeszcze dość grubą okładzinę, ale były już mocno skorodowane, więc wymieniłem na nowe, z kompletem tych wszystkich sprężynek itd. Przy okazji wyczyściłem też i nasmarowałem przednie zaciski i wymieniłem płyn w układzie hamulcowym.
W przednich zaciskach klocki wyglądają bardzo ładnie, a tarcze są bez rantu, więc myślę, że teraz mam spokój z hamulcami na parę ładnych lat (zwłaszcza, że głównie przemieszczam się poza miastem, przez co częstotliwość zużywania się u mnie układu hamulcowego jest sporo niższa niż przeciętna).
Druga sprawa to taka, że któregoś dnia, w drodze do szkoły pękł mi pasek klinowy. Miałem jednak zapasowy w bagażniku, więc raptem spóźniłem się tylko kilkanaście minut na lekcje.

Poza tym samochód sprawuje się świetnie. Nie miałem z nim (i nie przewiduję na najbliższy czas) już więcej usterek.
Zmieniłem też trochę z wizualki. Pomalowałem ramki wokół odbłyśników w przednich reflektorach i lekko przydymiłem przednie kierunkowskazy (na pewno nie ogranicza to przepustowości światła) oraz przedni znaczek VW poszedł w czarny mat.
Miałem też w domu fajne dwa głośniki JBL po 55W każdy. Zamontowałem je w tylnej półce. Wiem, że niektórzy mogą uznać to za wieśniackie rozwiązanie, ale nie miałem innego sposobu, żeby je wsadzić. Po podłączeniu ich okazało się, że oryginalne radio już nie wyrabiało z nimi i jakość dźwięku była dość marna.
Audiofilem nie jestem, żeby w audio pakować jakiś gruby hajs, ale lubię słuchać muzyki w miarę dobrej jakości. Kupiłem więc kupiłem za niecałe 200 zł radio Blaupunkta, które i tak jest nieporównywalnie lepsze od oryginalnego, a do tego ładnie wpasowywuje się w kokpit.
Do tego kupiłem sobie podświetlany zegarek, z termometrem zewnętrznym i wewnętrznym oraz voltomierzem. Nieduży wydatek, ale myślę, że przydatny. Kable wpuściłem ładnie pod deskę rozdzielczą, żeby nie ciągnęły się po kokpicie i podłączyłem tak, że po przekręceniu stacyjki na druga pozycję włącza się podświetlenie i voltomierz. Mimo niezbyt wysokiej ceny urządzenia pomiary są bardzo dokładne. Deska rozdzielcza prezentuje się tak:

Co do planów.
Nie przewiduję jakiś grubszych tuningów. Muszę kupić komplet opon letnich. Może zainwestuję w jakieś alusy, zobaczymy jak będę stał finansowo. Po maturze (maj 2016) ogarnę sobie blacharkę (lewy bok był kiedyś robiony, przez co ruda wyłazi gdzieniegdzie, a tylne nadkole jest już przegnite na wylot ;/ ) i będę starał się zachować samochód w jak najlepszym stanie technicznym. W tej chwili poza tą rdzą na jednym boku i dmuchawą działającą tylko na trzecim trybie (też się muszę tym zająć) naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Nie wiem ile zamierzam nim jeździć, ale raczej nieprędko będę się z Polówą rozstawał (chociaż znając mnie to nigdy nic nie jest do końca wiadome).
A na koniec dodam jeszcze jedno zdjęcie całości na dzień dzisiejszy.


Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was na śmierć.
Proszę komentować, oceniać itd.
Pozdrawiam.