Bardzo proszę Was o diagnozę.
Każdy z nas wie, że silnik po odpaleniu (zazwyczaj kiedy był zimny) pracuje inaczej, dźwięk często przypomina nawet diesla. Ale po rozgrzaniu całkowicie to mija i silniczek chodzi sobie cicho.
Dziś kiedy wróciłem z dość dłuższej trasy (250 km) po odwiedzinach mojej kobiety wsiadłem do auta i humor mooocno mi opadł kiedy usłyszałem typowe klekotanie. Nie wiem jak to nazwać, ale klekot jest najodpowiedniejszym słowem... bardzo podobny do charakterystycznego odgłosu jaki wydaje maluch Fiat 126p. Zanim ruszę słyszę ten dźwięk.
Ruszam... częstotliwość klekotania wzrasta wraz z obrotami, od samej chwili ruszenia jest bardzo dobrze słyszalna.
Jest to mniej słyszalne przy wyższych obrotach (częstotliwość klekotu jest tak wysoka, że niesłyszalna), ale po zmianie biegu kiedy silnik chodzi dość cicho wkręcając się na wyższe obroty kiedy dajemy gazu klekot zdecydowanie słychać.
I co dalej? Po przejechaniu ok. 5 minut klekot ustaje!
Co ważne! Nie ma znaczenia czy silnik jest zimny, ciepły. To się dzieje po zgaszeniu i odpaleniu silnika na nowo. Klekot szybciej ustaje gdy czas między zgaszeniem, a odpaleniem auta jest krótki. Ale jest! Zawsze! Ustaje po dłuższym lub krótszym czasie, ale nigdy nie więcej niż 5-10 minut od ruszenia.
Mając to auto 4 lata i znając je dość dobrze wiem, że coś się sypnęło. Ta podróż tak mu dała w kość? Myślałem sobie, że to może wina tego, że po wjechaniu do miasta ruszyłem raz szybciej spod świateł przeciągając obroty... ale bez przesady... nie pierwszy raz zdarzyło mi się tak ruszyć.
Olej, filtry, świece zmieniane 3000 km temu. (przebieg: 173 000 km)
Bardzo Was proszę o pomoc i uspokojenie, że to nic poważnego, nie chcę się "orać" przez święta

Wybijcie mi z głowy remont kapitalny silnika, albo przechodzące myśli przez moją głową, że mi się Pola sypnęła ;(
Pozdrawiam i z góry dziękuję!