dymi na niebiesko 6n
: 30 lis 2009, 21:07
Witam,
Jestem nowy. Z ciekawości przejrzałem, bezskutecznie, forum w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące minie ostatnio pytanie: po odpaleniu, jak jest zimny, ale też jak jest obciążony, dymi obficie z wydechu niebieskawym obłokiem. Czy ktoś wie, o co chodzi? Czy to zapowiedź jakiegoś poważniejszego defektu, czy też po prostu "ten typ tak ma"?
Czy należałoby odwiedzić mechanika już teraz, żeby potem nie czekała mnie wymiana całego silnika?
Czy ma to związek z niewielkim poborem oleju (jak na ten przebieg - jakiś litr oleju na 2.500-3.000 km), z koniecznością czyszczenia totalnie zawalonej na czarno przepustnicy co 30.000-35.000 km, albo zbierającym się szlamem pod korkiem od wlewu oleju (czyszczenie co 10.000 km)?
Mam polówkę 1.0 z przełomu 98/99, 5-cio drzwiową, składaną w Polsce (więc totalnie ogołocona), uroczy kolor pistacjowy. Przejechane 191.000 km.
Nabyłem ją 5 lat temu, miała 96.000 km.
Generalnie, autko w porządku (poza objawem opisanym powyżej).
A jak w każdym samochodzie, w tym egzemplarzu solidnego niemieckiego "Das Auto" nie obywa się bez drobnych usterek, które stanowią o indywidualnym charakterze tego autka.
Problemy z zamkami to normalka, szczególnie zimą. No i oczywiście wyłamana łopatka w zamku od pasażera. Poza tym, włącznik świateł awaryjnych odmówił posłuszeństwa, złamała się dźwignia zmiany biegów (odpadła piankowa góra), pas bezpieczeństwa od kierowcy przestał się wciągać samoczynnie, odpadła klapka plastikowa zasłaniająca lustereczko u pasażera, fotele przednie nie przesuwają się po prowadnicach, nie odbija klamka od tylnych lewych drzwi pasażera, nie działa spryskiwacz tylnej szyby, światła mają natężenie porównywalne ze lampą naftową, klakson działa zależnie od jego humoru, padł czujnik od światła w środku kabiny i po zamknięciu drzwi (po ustawieniu przełącznika w położeniu środkowym) światło mrugało, a teraz ciągle się świeci, stale palące się na wskaźniku przebiegu komunikaty "insp" i "service", magicznie włączające się oryginalne radio VW Beta po zgaszeniu zapłonu i wyjęciu kluczyka ze stacyjki (odtwarzacz kasetowy nie działał odkąd nabyłem to cudo)...na szybko tyle pamiętam...no może jeszcze zjawisko oszukującego wskaźnika poziomu paliwa w zbiorniku - po zatankowaniu do pełna, zaczyna opadać po przejechaniu około 150-180 km, a gdy wskazówka zejdzie do pierwszej pomarańczowej kreski (patrząc od prawej), to w baku są już suchoty (bo przejechane jakieś 650-700 km).
Ale z takimi drobnostkami można żyć...walory jezdne i spalanie nie uległy przez cały czas użytkowania pogorszeniu.
I nie narzekałbym, gdyby nie fakt, że ostatnio pojawiła mu się ta dolegliwość dymienia kolorem znanym mi z silników diesla zalanych "opałem".
Może warto jeszcze dodać, że mam problemy z jego odpaleniem w momencie, gdy go uduszę, np. zrywając zbyt szybko sprzęgło na krzyżówce. Odpala dopiero po paru ładnych minutach kręcenia, zawsze nie chwytając na wszystkie cylindry. Dopiero po chwili, po przegazowaniu, wchodzi na równą pracę. O chmurze granatowo - niebieskiego dymu w tym momencie nie muszę chyba wspominać.
Na koniec może wspomnę, że dwa lata temu miałem coś ze sprzęgłem - zatarło się łożysko, czy coś takiego. Nie wiem dokładnie, bo auto robił mechanik. Sedno w tym, że po dwugodzinnej jeździe po autostradzie, zjechałem na krajówkę i jedyny bieg jaki udało mi się wbić to była trójka. Po chwili, Polówka już nie wysprzęglała wcale, a co więcej, trójka była jakby zakleszczona - dźwignia poruszała się swobodnie, jak na biegu jałowym, a autko nadal ciągnęło. Mechanik nic nie wymienił...i nic się nie wypowiedział na temat "usterki" - dał tylko dobrą radę - dolewać "setkę" oleju do skrzyni raz w roku pokazując miejsce wlewu.
Pozdrawiam wszystkich zadowolonych użytkowników tego modelu...i proszę przy okazji o dobrą radę co do tego zjawiska kłębów niebieskiego dymu, szczególnie po odpaleniu (bez względu na porę dnia i roku).
Jestem nowy. Z ciekawości przejrzałem, bezskutecznie, forum w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące minie ostatnio pytanie: po odpaleniu, jak jest zimny, ale też jak jest obciążony, dymi obficie z wydechu niebieskawym obłokiem. Czy ktoś wie, o co chodzi? Czy to zapowiedź jakiegoś poważniejszego defektu, czy też po prostu "ten typ tak ma"?
Czy należałoby odwiedzić mechanika już teraz, żeby potem nie czekała mnie wymiana całego silnika?
Czy ma to związek z niewielkim poborem oleju (jak na ten przebieg - jakiś litr oleju na 2.500-3.000 km), z koniecznością czyszczenia totalnie zawalonej na czarno przepustnicy co 30.000-35.000 km, albo zbierającym się szlamem pod korkiem od wlewu oleju (czyszczenie co 10.000 km)?
Mam polówkę 1.0 z przełomu 98/99, 5-cio drzwiową, składaną w Polsce (więc totalnie ogołocona), uroczy kolor pistacjowy. Przejechane 191.000 km.
Nabyłem ją 5 lat temu, miała 96.000 km.
Generalnie, autko w porządku (poza objawem opisanym powyżej).
A jak w każdym samochodzie, w tym egzemplarzu solidnego niemieckiego "Das Auto" nie obywa się bez drobnych usterek, które stanowią o indywidualnym charakterze tego autka.
Problemy z zamkami to normalka, szczególnie zimą. No i oczywiście wyłamana łopatka w zamku od pasażera. Poza tym, włącznik świateł awaryjnych odmówił posłuszeństwa, złamała się dźwignia zmiany biegów (odpadła piankowa góra), pas bezpieczeństwa od kierowcy przestał się wciągać samoczynnie, odpadła klapka plastikowa zasłaniająca lustereczko u pasażera, fotele przednie nie przesuwają się po prowadnicach, nie odbija klamka od tylnych lewych drzwi pasażera, nie działa spryskiwacz tylnej szyby, światła mają natężenie porównywalne ze lampą naftową, klakson działa zależnie od jego humoru, padł czujnik od światła w środku kabiny i po zamknięciu drzwi (po ustawieniu przełącznika w położeniu środkowym) światło mrugało, a teraz ciągle się świeci, stale palące się na wskaźniku przebiegu komunikaty "insp" i "service", magicznie włączające się oryginalne radio VW Beta po zgaszeniu zapłonu i wyjęciu kluczyka ze stacyjki (odtwarzacz kasetowy nie działał odkąd nabyłem to cudo)...na szybko tyle pamiętam...no może jeszcze zjawisko oszukującego wskaźnika poziomu paliwa w zbiorniku - po zatankowaniu do pełna, zaczyna opadać po przejechaniu około 150-180 km, a gdy wskazówka zejdzie do pierwszej pomarańczowej kreski (patrząc od prawej), to w baku są już suchoty (bo przejechane jakieś 650-700 km).
Ale z takimi drobnostkami można żyć...walory jezdne i spalanie nie uległy przez cały czas użytkowania pogorszeniu.
I nie narzekałbym, gdyby nie fakt, że ostatnio pojawiła mu się ta dolegliwość dymienia kolorem znanym mi z silników diesla zalanych "opałem".
Może warto jeszcze dodać, że mam problemy z jego odpaleniem w momencie, gdy go uduszę, np. zrywając zbyt szybko sprzęgło na krzyżówce. Odpala dopiero po paru ładnych minutach kręcenia, zawsze nie chwytając na wszystkie cylindry. Dopiero po chwili, po przegazowaniu, wchodzi na równą pracę. O chmurze granatowo - niebieskiego dymu w tym momencie nie muszę chyba wspominać.
Na koniec może wspomnę, że dwa lata temu miałem coś ze sprzęgłem - zatarło się łożysko, czy coś takiego. Nie wiem dokładnie, bo auto robił mechanik. Sedno w tym, że po dwugodzinnej jeździe po autostradzie, zjechałem na krajówkę i jedyny bieg jaki udało mi się wbić to była trójka. Po chwili, Polówka już nie wysprzęglała wcale, a co więcej, trójka była jakby zakleszczona - dźwignia poruszała się swobodnie, jak na biegu jałowym, a autko nadal ciągnęło. Mechanik nic nie wymienił...i nic się nie wypowiedział na temat "usterki" - dał tylko dobrą radę - dolewać "setkę" oleju do skrzyni raz w roku pokazując miejsce wlewu.
Pozdrawiam wszystkich zadowolonych użytkowników tego modelu...i proszę przy okazji o dobrą radę co do tego zjawiska kłębów niebieskiego dymu, szczególnie po odpaleniu (bez względu na porę dnia i roku).