Skoro temat już został odkopany, to napiszę jak potoczyły się dalsze losy moich zmagań.

Po tym, jak VAG nie wykazał żadnych isotnych błędów i nie trzeba było przeprowadzać adaptacji, na następny dzień udałem sie do samochodu pełen entuzjazmu, a tu zonk!

Objawy nie ustąpiły. Przez kilka dni tak jeździłem aż w końcu wuja mi dopowiedział, bym odpalał bez sprzęgła. Nie wierzyłem, że to pomoże, a jednak! Odpalając w ten sposób silnik już nie gasł. Jednak prawdziwy przełom nastąpił dopiero za kilka tygodni, gdy wyruszyłem autem w trasę. Korzystając z krótkiego fragmentu drogi S11, dałem upust swym rajdowym ciągotom i sprawdziłem na co stać auto. Jadąc w ten sposób przez kilkanaście kilometrów silnik się przedmuchał i objawy całkowicie ustąpiły. Odtąd już nie wiem co to problemy z rozruchem.
