Witam
Piszę do was w związku z poważną chorobą mojej Polówki 6N 1.6 KM 1996. Na starcie powiem, że w zimie a szczególnie na mrozie zawsze miałem problem z odpalaniem silnika. Rozrusznik kręcił, ale nie zapuszczał od razu. Trzeba było przekręcić kluczyk, standardowo odczekać swoje, aż zgaśnie komunikat O2 i zapalić co jednak trzeba robić kilkukrotnie bo na zimnym silniku bardzo rzadko zapalił od razu. Jakby zbyt długo nim kręcić do jakby wszystko siadło, dźwięk jakby polać wodą rozgrzany olej i kasowała się godzina. Mechanik przy okazji innych napraw zasugerował, że tulejka w rozruszniku jest wyrąbana.
Do sedna... pracuję od 20 do 4 rano i już w sobotę nad ranem miałem problem go zapalić - udało mi się za 6 czy 7 razem, ale był mróz około -10 stopni. W niedzielę nad ranem było już gorzej a mróz większy - parę razy próbowałem go zapalić aż zbyt długo pokręciłem rozrusznikiem i jakby się zawiesił. Teraz w ogóle nie kręci a z komory silnika wydobywa się pisk. Auto zapaliłem na popych i dojechałem do domu. Gdy wstałem spróbowałem zlokalizować rozrusznik - patrzyłem po zdjęciach z forum, ale go nie znalazłem. Po zdjęciu filtra powietrza okazało się, że pisk dobywa się z gaźnika/zapłonu? gdy odłączyłem od niego kabel (prawdopodobnie z zasilaniem) pisk ustępuje, ale rozrusznik dalej nie kręci. Czyżby całkiem siadł rozrusznik? Miał ktoś podobny problem?