Witam,
dzisiaj pod moją nieobecność, gdy byłam w pracy, pan przywiózł na moje podwórko części (opis elementów, które wychwyciłam na pierwszy rzut oka, dokładnych oględzin dokonam w weekend) - maska przednia, lewy błotnik, zderzak, amortyzator, jeden pas bezpieczeństwa, deska rozdzielcza wraz z kratkami nawiewu, daszek osłony liczników, półka/schowek pod poduszką pasażera i jeszcze jakieś elementy plastikowe w pudełku.
Mamie wręczył dwie kartki wyrwane z zeszytu z wypisanymi odręcznie pozycjami wymiany, bez podania kosztu poszczególnych elementów. Brak było pieczątki zakładu i daty wystawienia "kosztorysu". Mama nie przyjęła kartki, na co Pan się oburzył, że całe serce włożył w naprawę, Mama zripostowała, że córka pieniądze. Poprosiła o ponowne wystawienie kosztorysu - wydruk komputerowy, podane ceny i pieczątka zakładu.
Po południu, gdy byłam już obecna w domu, przyjechał Pan, tym razem z trzema kartkami - dwiema, które przedstawił Mamie do południa (z dopisanymi kwotami (bez pieczątki zakładu) i kartką formatu A4, na której odręcznie napisana była półroczna gwarancja na lakier i to, że naprawa wyniosła 7,000 zł.
Od razu zauważyłam, że charakter pisma na kartce A4 i na dwóch kartkach jest inny. Zapytałam, dlaczego tak jest. Pan odpowiedział, że żona mu pisała. Strasznie się zdenerwowałam i zapytałam, czy jak ktoś będzie chciał ode mnie w przyszłości kupić samochód i poprosi o kosztorys naprawy (bo nie nie będę ukrywać, że sprzedaję samochód po kolizyjny), to przedstawię te dwa świstki papieru bez pieczątki zakładu i daty wystawienia kosztorysu. Pan na to, że jestem pierwszą osobą, która prosi o kosztorys. Kolejna sprawa, gdy zauważyłam, że przy trzech elementach jest zrobiony pionowy nawias i napisana kwota 1000 zł, to zapytałam dlaczego każdy nie jest wyszczególniony kwotowo. Pan, odpowiedział, że kupował je wszystkie na raz i nie pamięta ile każdy element kosztował osobno. Powiedziałam, że tak nie może być i, że ma po raz kolejny przywieźć mi poprawiony kosztorys, najlepiej sporządzony na komputerze, z pieczątką zakładu i datą wystawienia. Jaką usłyszałam odpowiedz??, że gdybym rozliczała się przez ubezpieczyciela, to miałabym wydruk komputerowy. Skwitowałam to krótko : to znaczy, że inaczej traktuje Pan klientów dokonujących naprawy indywidualnie, a inaczej przez ubezpieczyciela, tzn. gorzej. Pan zamilkł.
Powracając do tematu wzrostu kosztów o 1000 zł, zapytałam, dlaczego co innego miałam mówione przez telefon (prawe koło), a co innego wczoraj (szyba przednia +deska rozdzielcza). Pan powiedział, że się pomylił przez telefon. Zripostowałam, że drogo mnie ta jego pomyłka kosztowała. Co do deski rozdzielczej, to powiedział, że w momencie kiedy dokonywał oględzin powypadkowego samochodu, to myślał, że wystarczy wymienić jedynie schowek poduszki pasażera, a nie całą deskę. Dalszej rozmowy nie będę już przytaczała, bo to co najistotniejsze już napisałam.
I co Wy na to drodzy Forumowicze ?
Pozdrawiam serdecznie.
Monika
