Podłączę się, bo wraz z ostatnimi mrozami wyszedł u mnie podobny problem...
Przy pierwszym większym mrozie POLO padło. Liczyłem się z tym - akumulator był na wykończeniu (miałem cień nadziei, że jakoś objeździ zimę to da radę i latem, ale nawet po ładowaniu i grzaniu w domu nie dało się już nic z niego wycisnąć)
Kupiłem więc nową baterię i zacząłem kręcić. Niestety między ostatnim rozruchem a kupnem minęły cztery dni wielkich mrozów (do -31°C u mnie) i mimo kilku prób kręcenia nie udało się odpalić...
Wymontowałem więc akumulator, zabrałem do domu i odłożyłem walkę na następny dzień - wczorajszą sobotę.
Mrozy nie odpuściły. Przed podłączeniem baterii zaniosłem do garażu trzy elektryczne olejowe kaloryfery - jeden włożyłem pod maskę w towarzystwie koców

Po kilku godzinach zrobiło się tam całkiem ciepło, niestety auto nie zapaliło. Wymyśliliśmy, że pewnie podlałem go mocno podczas wcześniejszych prób kręcenia i zapadła decyzja o holowaniu. Po delikatnym holowaniu zaskoczył dość szybko. Jeździłem cały sobotni wieczór - kilka razy parkowałem, gasiłem znów odpalałem itd... Wszystko grało.
Dziś rano POLO nie zapaliło znów - mimo mniejszego mrozu
Nie miałem wcześniej z nim żadnych problemów. Jesienią wymieniona została uszczelka pod głowicą - sama głowica też była szlifowana. Ma nowy filtr paliwa i, jak wspomniałem, nowy akumulator. Świece była sprawdzane jesienią przy okazji wymiany uszczelki pod głowicą. W rzeczoną sobotę zatankowałem go też do pełna - ma jakieś 38l ON i ze dwa litry benzyny na domieszkę. Po powrocie do domu przed wjazdem do garażu przykryłem maskę i atrapę dwoma dywanami i kocami. Stał ok. 15 godzin... Akumulator kręci - silnik nie pali :scratch:
Co myślicie?? :niewiem: