Ostatnio mam taki problem z autem że jak najadę na kałuże, to polówka mi gaśnie,jakby coś się zalewało w silniku od spodu. Ponownie zanim ją później odpalę mijało tak około 10-20 minut zanim nie wymieniłem akumulatora, na nowym muszę odczekać tako koło 2-5 minut. Byłe już z tym problemem u elektryka i co jedynie było wymienione to świece i kable od świec bo były poprzepalane, i było ok do tej pory zanim zaczęło padać:( Teraz jeżdżę sporadycznie a raczej tylko w dni kiedy nie pada albo mało pada:( proszę o poradę co z tym można zrobić:(
Osobiście proponowałbym zajrzeć w okolice rozrusznika oraz sprawdzić kable od sondy lambdy. Czy w tych miejscach czasem się gdzieś nie robi jakieś zwarcie, czy izolacja na kablach jest ok, itp.