W piatek odebralem auto od mechanika. Bardzo szybko sie uwinal i generalnie, niepotrzebnie na zapas panikowalem.
Bilans strat:
-lewy wahacz
-felga przod kwadratowa
-felga tyl lekko przytarta
Mechanik wymienil mi wahacz ze sworzniem zwrotnicy, ktory juz na przegladzie w sierpniu wyszedl, ze jest do wymiany, wiec wreszcie byla okazja do zrobienia. Koszt calosci: 240zl, ale ze nie mial jak wydac z 300, to sie zgodzil na 230

Pozniej pojechalem z felga na wulkanizacje zeby mi powiedzieli czy jest co ratowac. Gosc wlozyl ja na wywazarke i zakrecil, to nie bylo w ogole o czym mowic - tak fele pokrzywilo,ze nie ma sensu prostowac nawet. Kasy nawet nie wzial
Aktualnie jestem na etapie szukania stalowek, zeby przetrwac zime.
Tak wiec, auto teraz stoi na dojazdowce pod blokiem, nie jezdze, bo sie zle prowadzi na tym setupie, ale jak tylko ogarne kola, to go odpale znowu.
Z rzeczy przyjemnych:
Zamontowana jest skrzynia od paffcia. Tak cicho jeszcze auto nie chodzilo

Skrzynia nie pisnie, rozrusznik przestal brzeczec, musze tylko podregulowac lekko linki (wymiana wybieraka na linki ze zmiana lewarka wyszla mnie 70zl jakby ktos pytal) i bedzie idealnie. Samochod sie odmulil, stal sie zdecydowanie sprawniejszy. Jednak dobrze, ze sie ta skrzynia stara rozleciala, bo bym sie w zyciu nie zmobilizowal do jej wymiany
