Wiecie, no. Staram sie unikac takich literowek. Bo potem smiechy jakies sa, ja sie czerwienie, niesmiala jestem.
POLO to jest ON. Przynajmniej moje Polo to jest on. Milosc ta trwa juz prawie dwa lata, tylko raz mnie zawiodl i to dotkliwie dosc. Skonczyla sie skrzynia biegow na skrzyzowaniu, jak zwykle no hero in her sky, inni genialni kierowcy mnie grzecznie omijali, inni sobie potrabili na mnie, ale oczywiscie NIKT nie wpadl na to, ze auto mi po prostu umarlo i nie jestem w stanie ruszyc. Zaden bieg nie chcial wejsc, wiec wpadlam na swietny pomysl, ze moze sila wejdzie. Robiac uroczy szpagat, jedna noga wciskalam sprzeglo, druga kopalam w lewarek zeby cokolwiek weszlo i jakos ruszyc. Weszla 3. Dojechalam do najblizszego miejsca gdzie mozna zostawic auto, na miejscu sie poplakalam, kopnelam w opone. Chcialam sie rozstac wtedy, ale potrafie wybaczac, od tej pory nie robi mi zadnych takich numerow
Opowiesc ta a propos pompy - po prostu wiem, ze Polo mi wybaczy ta jazde na rezerwie
