Silnik się przegrzewa + ogrzewanie nie działa

Moderatorzy: Global Moderator, Moderator

s
stachu_gda
Raczkujący
Raczkujący
Posty: 28
Rejestracja: 06 lut 2011, 15:54

Silnik się przegrzewa + ogrzewanie nie działa

Post autor: stachu_gda »

Witam,

Jestem nowy na tym forum, więc na początek chciałbym się przywitać. Jestem posiadaczem Polo 6N1 z 96 roku, silnik 1.0 33KW. Polóweczkę posiadam od lipca 2010, robię małe przebiegi średnio około 1000 km na miesiąc. Jest to mój pierwszy samochód, w sprawach motoryzacji jestem raczej laikiem więc bardzo proszę o wyrozumiałość i łopatologiczne wyjaśnienia. To tyle w ramach przedstawienia :)

Dotychczas autko sprawowało się bez najmniejszych zarzutów, do wczoraj :(

Po wyruszeniu w drogę, po przejechaniu kilkunastu kilometrów zaświeciła się kontrolka temperatury płynu chłodniczego. Na wskaźniku temperatury grubo powyżej normy (przedtem zawsze po rozgrzaniu było równe 90 stopni, nigdy nie było sytuacji żeby było więcej). Hyc w pierwszą zatoczkę i czekanie aż silnik ostygnie. Całe szczęście, że jazda w nocy, kiedy nie ma korków:) Powrót do domu w skokach "aż się silnik zagrzeje, czekanie aż ostygnie itd.).

Dodam tylko, że ogrzewanie nie działa (leci zimne powietrze z nawiewu). Chłodnica ledwo letnia, wiatrak chłodnicy się nie kręci, węże dochodzące do chłodnicy letnie.

Pierwsze przypuszczenie to pad termostatu.

Dzisiaj wyjąłem termostat zgodnie z instrukcją z książki "Sam naprawiam..." i po testowej przejażdżce (bez termostatu):
- silnik zagrzał się bardzo szybko powyżej normy
- ogrzewanie nie działa
- węże dochodzące do chłodnicy ciepłe/gorące (zarówno doprowadzający, jak i odprowadzający płyn - po czym wnioskuję, że chłodnica jest drożna)
- po wyjęciu termostatu auto dość długo pracowało na wolnych obrotach na postoju, aż temperatura osiągnęła 90 stopni; przekroczenie temperatury nastąpiło dopiero w czasie jazdy

Jeśli to ma znaczenie, dodam że silnik nie bierze w ogóle oleju, płynu chłodniczego a pod korkiem na silniku nie ma "majonezu".

Skakałem trochę po forach motoryzacyjnych, i z tego co widzę powodem może być pompa wody, uszczelka pod głowicą... Ogólnie perspektywa drogiej naprawy nie zachwyca mnie, bo auto jest niskobudżetowe, ale jestem gotów wyskoczyć z kasy żeby było sprawne.

Proszę o sugestie, co może być powodem problemu z przegrzewaniem się silnika.

Pozdrawiam i z góry dziękuję!
s
stachu_gda
Raczkujący
Raczkujący
Posty: 28
Rejestracja: 06 lut 2011, 15:54

Post autor: stachu_gda »

No i już po diagnozie - pompa wody padła :(
s
stachu_gda
Raczkujący
Raczkujący
Posty: 28
Rejestracja: 06 lut 2011, 15:54

Post autor: stachu_gda »

Opisywałem niedawno w tym wątku problem jaki miałem ze swoją polówką, więc opiszę jak sprawa dalej się potoczyła. Mam nadzieję, że będzie to dla Was przestrogą przed pochopnym wyborem mechanika.

Swoją polówkę zawsze oddaję do dobrego mechanika, poleconego przez znajomych, który zna się na rzeczy. Taki dziwny mrukliwy typ, ale jak go pociągnąć za język to zawsze wytłumaczy co naprawia, itd.

Niestety mam do niego kawał drogi, musiałbym w nocy załatwić holowanie auta bo trzeba przez cały Gdańsk przejechać, więc coś mnie podkusiło i stwierdziłem, że podjadę do mechanika który ma zakład 2 ulice obok. Mechanik obejrzał auto, wysłuchał jakie są objawy i powiedział "panie, czort wie z tymi vw". To mnie trochę zdziwiło w końcu polo to prosty samochód, no ale pan obejrzał, pomacał i orzekł iż:
- albo padła pompa wody
- albo uszczelka pod głowicą
Polecił udać się na test obecności spalin w układzie spalania, test wykazał że nie ma spalin w układzie chłodzenia, uszczelka pod głowicą na stówę dobra, więc to pompa wody. Oczywiście zdecydowałem się na wymianę kompletu rozrządu (nie zrobiłem tego po zakupie, o ja głupi!).

Z kompletem rozrządu udałem się do mechanika, wymiana miała być tego samego dnia, mechanik umówił się na telefon wieczorem. Mechanik - pan Tomek. Ustaliliśmy cenę robocizny na 250 zł. Ponieważ miałem wymontowany termostat, dałem mu również termostat z poleceniem jego montażu, bo to moment a i tak będzie spuszczany płyn przy naprawie.

I tu się zaczyna dalsza akcja.

Po godzinie pan Tomek dzwoni, i mówi że ma problem z odkręceniem jednej śruby, możliwe że się ukręci, wtedy będzie jej wyjęcie kosztować stówkę extra. No trudno, nie miałem wyboru.

Koło 18 telefon, że auto zrobione i do odbioru. Idę do warsztatu, płacę 350 (śruba oczywiście się ukręciła). W warsztacie 2 mechaników - pan Tomek i jego pomagier. Pan Tomek w stanie, hmm.... wskazującym dość mocno. Flaszka otwarta stoi, żadnej żenady z jego strony. Pytam czy włożył termostat. Chyba pan Tomek nie bardzo potrafił powiedzieć że tak, bo w odpowiedzi... zasalutował. Po chwili widzę że idzie do pomagiera i coś mu szepce na ucho (!). Silnik włączony, spojrzenie na wskaźnik temperatury - jest ok, więc żadnych podejrzeń. Pan Tomek pokazał stary rozrząd, rzeczywiście pompa siadła bo wirnik się odczepił. Muszę przyznać, że zdiagnozował prawidłowo przed naprawą.

Wyjeżdżam z warsztatu, i w tym momencie pan Tomek wybiega i macha rękami żebym wracał. Powód? Zapomniał zamontować jakiejś osłony przy kole. No dobra wracam, pan Tomek szuka osłony. W tym czasie widzę że brakuje kołpaka, więc myślę że chodzi o kołpak. Nie, nie o kołpak chodziło. O jakąś osłonę w zawieszeniu. Mówię że kołpaka też brak, wielkie zdziwienie. 20 minut (nie przesadzam) przetrząsanie warsztatu w poszukiwaniu kołpaka, w końcu się znalazł.

Po wyjeździe z warsztatu jadę na jazdę próbną. I tu zonk - po przejażdżce temperatura silnika spadła z 90st prawie na początek skali. A z silnika słychać niepokojące odgłosy. Coś jak cykanie/świerszcz. Wracam do warsztatu, panowie już kończą konsumpcję i szykują się do domu. "Przyjedzie pan jutro, my już chcemy do domu iść". No dobra.

Przyjeżdżam następnego dnia. Mówię co i jak. Najpierw pomagier pana Tomka wciska mi, że UWAGA: TERMOSTAT NIE MA ŻADNEGO ZWIĄZKU Z TEMPERATURĄ SILNIKA!! I to normalne, że po nagrzaniu się silnika wskazówka temperatury się praktycznie nie rusza. No ale po moich przekonywaniach pan Tomek stawia diagnozę: może "termostat się źle ułożył". K***a! No ale dobra, zostawiam auto i mam przyjść za 2 godziny.

Przychodzę po dwóch godzinach (koło 12 w południe). Pan Tomek: "termostat nie zaskoczył". No dobra, wiem że wczoraj się dziabnął i nie założył, ale przemilczam w nadziei, że choć rozrząd dobrze zrobił. Pomocnik pana Tomka informuje, że dziwne dźwięki były spowodowane tym, że jakiejś tam osłony nie dokręcili i brzęczała, ale teraz już jest ok. Super.

Kolejna jazda próbna. Termostat tym razem działa jak należy, ale dziwne dźwięki znów dochodzą z silnika. Wracam do warsztatu, i każę panu Tomkowi wsiadać i biorę go na przejażdżkę. Jest po 12, ale organoleptycznie stwierdzam, że pan Tomek już sobie dziabnął kielicha :) Pytam go czy słyszy te dźwięki z silnika. Oczywiście utrzymuje, że nic nie słyszy. Po tłumaczeniu moim i mojej dziewczyny (siedzi z tyłu, prawie jak matka co siedzi z tyłu:) ) że jest jakiś dziwny dźwięk którego nie było wcześniej przyznaje, że rzeczywiście coś jest nie tak. I teraz najlepsze.
Tomek: Ile auto ma przebiegu?
Ja: Na liczniku 180 tys, ale sprowadzane więc możliwe że kręcone.
Tomek: No tak, czyli na pewno ma minimum 280. Te dźwięki to stukanie zaworów, to normalne w starym silniku.
Ja: Ale tego nie było przed naprawą.
Tomek: To nie ma związku z naprawą, niech pan zaleje olejem 15W to przestanie.
Ja: Jest 15W zalany.
Tomek: To niech pan doleje uszczelniacza zagęszczającego olej.
(słowo uszczelniacz było za długie żeby wymówić sprawnie po kielichu)
Ja: Można z tym jeździć?
Tomek: Panie, jak pan auto odbierasz u mnie to masz 100% pewności że sprawne.


W tym momencie zdecydowałem, że więcej na panu Tomku nie polegam. Podjechałem do swojego sprawdzonego mechanika, wziąłem go na przejażdżkę. Posłuchał i od razu powiedział: spalanie stukowe, żadne tam zawory, trzeba zapłon ustawić bo panu rozregulowali. Niestety nie umiał tego zrobić od ręki bo jakieś jest tam przy regulacji zapłonu nacięcie którego nie mógł znaleźć (że brudne czy coś). I umówił się na regulację, żeby to mógł zrobić na spokojnie a nie na poczekaniu.

To tyle z mojej opowieści. Powiem tak: nie myślałem, że jeszcze gdzieś istnieją takie skanseny PRL jak warsztat pana Tomka, gdzie się chla wódę w czasie pracy i robi z klienta idiotę. I zawszę odradzę ten warsztat każdemu, kto mnie zapyta o opinię.

Podpowiem tylko, że pan Tomek ma warsztat w Gdańsku, na Dolnym Mieście i ma skoczne nazwisko.

Mój zaufany mechanik, którego polecam, ma warsztat w Gdańsku Matarni, jeśli ktoś chce na niego namiary to zapraszam.

Morał z historii: zapłać więcej, ale komuś rzetelnemu.

Temat uważam za wyczerpany, dlatego go zamykam żeby nie było zbędnej dyskusji...również powtarzam, że dobrego mechanika to ze świeczką szukać.

Toto
Zablokowany

Wróć do „6N / 6n2 / variant / classic”